0:00
/
0:00
Transcript

Praktyka poezji, bo wszyscy tak robią tylko...

Tylko uważają, że to jest proza życia. Zwyczajnie. I nie dzielą się tym na slamach, ani podczas innych spotkań. A szkoda.

Pierwsze przyszły wiersze.

Przyszły wiersze, a były to lata 90-te ubiegłego wieku, do każdego przychodzą za młodu. Moje - wy dawały mi się dalekie od prozy, oraz dalekie od modnego wówczas nurtu poetyckiego. Ale przyszły i nie chciały odejść. chociaż nie były podobne to tej poetyckości, która wciąż wybija fontannami metafor we wszystkich moich książkach. To było co innego. To były pierwsze wiersze. I pierwsze laury.

Zanim przestawię dowody na to, że każdy początek jest dobry i że już starożytni to przejdę do slamów, bo Slam

  • jest rodzajem spotkania.

  • Spotkania to nasza codzienność.

  • Wymagają kreatywności — i

  • spotkania (te zwyczajne na kawie, czy te biznesowe) są jak slamy. Dokładnie.

Slamy - to przyszłość tej poezji, o której się mówi “żywa”:

Slam poetycki, ze swoją spontanicznością, otwartością i naciskiem na performatywny aspekt języka, świetnie ilustruje ideę, że każdy z nas nosi w sobie potencjał twórczy. W slamie nie ma miejsca na sztywne reguły – liczy się autentyczność, emocje i kontakt z publicznością. To poetycki "freestyle", gdzie każdy, niezależnie od doświadczenia czy wykształcenia, może wyrazić siebie poprzez słowa.

Czy miewasz kontakt z wydarzeniami tego typu?

Leave a comment

PS. Konkursy jednego wiersza mam we krwi :) Polska Bibliografia Literacka (PBL)

Przełomowa była nagroda festiwalu Poświatowskiej, gdzie po raz pierwszy powiedziałam swój pierwszy slamowy wiersz, dla niepoznaki podczas Konkursu jednego wiersza. O docenienie tegoż wiersza walczył Paweł Dunin -Wąsowicz, który potem publikował moje teksty (i piosenki) w kultowym piśmie Lampa i Iskra Boża. Wiele razy ;).

To był szalony czas w szalonym, poetyckim świecie.

Wtedy zdjęcie zrobił mi Zbyszek Filipiak. Byłam zdziwiona. Tym zdziwieniem piszę do dziś.

Debiutowałam tomikiem wierszy. Zapomnianym. I dobrze. Wydanym “kątem” przez toruński “WOAK”, ach, to była nie tyle literatura — co przygoda AD 2000.

Zaczęły się wyjazdy na poetyckie festiwale, aż wreszcie takiż festiwal wymyśliliśmy z Waldkiem Ślefarskim- Majowy Buum Poetycki!

Finansowo został zaopiekowany przez studencki klub Od Nowa w Toruniurcze, działający pod dowództwem Maurycego Męczekalskiego. To były spędy twócze, czytania wiersze, slamy, wernisaże, koncerty, noce poezji, ocealny piwa i poznawanie świata poezji od podszewki.

To trwało dość długo, festiwal jubileuszowy odbył się w ubiegłym roku, no ale w pewnym momencie zaczęliśmy żyć inne życia. I wyjechaliśmy z Torunia. Każde w inną stronę. Został Maurycy i festiwal ;). No duma i odwieczny sentyment.

Historyczna edycja oraz spotkanie w doborowym gonie. Też w ramach wspomnień i archeo.

Wspomnienie w ruchomym obrazie:

20 Buum (bardzo) Poetycki, a pierwszy taki duet - Miłka Malzahn pod tym linkiem

https://www.milkamalzahn.pl/20-buum-poetycki-a-pierwszy-taki-duet/

Slamy są starożytne.

Nie, nie wymyśliliśmy slamowania. Ale na szczęście, wymyślono je o czasie. Stawiam na pierwsze popisy przy pierwszych plemiennych ogniskach, ale cofnę się w czasie tylko do starożytności, żeby zwrócić uwagę na wagę twórczości.

Naszej. Ludzkiej. Każdej.

Już starożytni filozofowie dostrzegali uniwersalny charakter twórczości. Platon w swoim dialogu "Ion" twierdził, że poezja jest darem bogów, rodzajem natchnienia, które może opanować każdego człowieka. A Arystoteles w "Poetyce" analizował proces twórczy, podkreślając rolę mimesis, czyli naśladowania rzeczywistości i również katharsis, czyli oczyszczenia emocjonalnego, które dokonuje się zarówno u twórcy, jak i u odbiorcy.

Współczesna psychologia twórczości idzie o krok dalej, badając mechanizmy kreatywności, takie jak wyobraźnia, intuicja, myślenie dywergencyjne czy flow. Wskazuje ona na to, że twórczość nie ogranicza się do sztuki, ale jest obecna w każdym aspekcie naszego życia – od rozwiązywania problemów, przez budowanie relacji, po codzienne czynności.

"Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie":

Ten nieco patetyczny fragment, to poetycko ujęta idea przypominająca, że każdy z nas jest twórcą własnego życia. Każdy dzień to nowy akord, melodia, którą komponujemy poprzez myśli, słowa i działania. Decydujemy, jakie instrumenty wybieramy, jakie nuty gramy i jak będzie słyszalna ta istna"symfonia życia".

W ten kontekst wpasowałam Wiersz “dyrygentka”, a zadedykowałam go wszystkim tym, którzy nudząc się, rysują na marginesach różne planety, tym, którzy mają choć jedną podkoszulkę z nadrukiem kosmosu i choć jedną sztukę biżuterii z księżycem lub gwiazdką. No i poświęciłam go także tym, którzy tego lata długo patrzyli w niebo, oczekując nie-wiadomo-czego — i nie wiadomo co - nadeszło. Tak, to się także nazywa: poetyckie podejście do prozy życia.

To bowiem jest twórcze. Bardzo. Ale…

… obraziłam się na poezję.

A obraziłam się wiele lat temu. Przestała wydawać mi się praktyczna. Pisałam prozę. I piosenki. Doktorat nawet napisałam w porywie a’poetyckości.

Lecz “latka leciały” i po pewnym czasie poezja wróciła do mnie z siłą dmuchawca (i w rytmie dyrygentki).

Znam wiele osób “obrażonych” na strofy, cóż… wprawdzie niewielu z nas wraca na te poetyckie łąki, ale wielu tęskni. Z jednej strony — nie dziwie się, bo poezja wymaga nieustannego zdziwienia i praktyki (czyli wydatek energetyczny!), z drugiej strony — jakże niesłusznie uznana została za niepraktyczną i odsunięta na dalszy plan codzienności!

Jak wygląda praktykowanie wiersza?

Taki przykład: ten konkretny kawałek poezji zbudowany został z myśli, która pojawiały się przy porannej kawie. I taka myśl, gdy nie zostanie szybko zapisana — znika. Znika na zawsze. Czasami — na szczęście, zapisanie ukazuje wiersz. Jak w szyfrowanej wiadomości. A czasami — nie. I wtedy za tymi niezapisanymi myślami tęsknię. Długo!

Oto te, które przetrwały:

Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Ma swój zapach. Kilka, kilkanaście współbrzmiących komponentów tworzy mój i Twój interwał w czasie. Jesteś twórcą swojego brzmienia. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z osobistych nut. 
***
Każdy twój  dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord.  Twoje serce wybija rytm, a Twoje codzienne, małe decyzje snują jedyną w swoim rodzaju melodię. Czy na pewno nucisz siebie? Czy się starasz, by w tę kompozycję nie wplotła się niepasująca, nieosobista nuta? 
***
Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Tworzysz najmniejszy nawet  aspekt kompozycji, która opowiada to życie, ale… czy starannie dobierasz instrumenty, czy pozwalasz wnikać w obcym melodiom w twój utwór, plagiatujesz inne opowieści, czy dajesz się zwieść modom, namowom, iluzjom, szukasz inspiracji nie-w-sobie?
****
Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Fala dźwięku, na który składa się także szum Twojej krwi, strzelanie w kolanie, bicie serce, intensywność myśli -ta fala  niesie Cię dalej, do ludzi, w kosmos. Twoje brzmienie współgra z miejscem, (albo nie), z człowiekiem z którym akurat rozmawiasz (albo nie), z zadaniem, które wykonujesz, (albo nie). Uważnie sprawdzaj, czy wszystko, co Cię otacza gra z tobą, dla ciebie, w tobie i brzmi dobrze.
***
Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z nut. Jego kwiatki przekształcają się w nasiona na białych nitkach zaopatrzonych w latawiec. Wystarczy dmuchnąć i dmuchawiec rozlatuje się na setki pojedynczych latawców, które szybują z wiatrem. Tak, Twój oddech jest tym dmuchnięciem, które niesie Cię w świat. Tak, codziennie emitujesz siebie, wybrzmiewasz, lądujesz każdym małym latawcem na wcale nie tak wielkiej Ziemi. Osobiście dotykasz całego świata.  Oddychaj, oddychaj spokojnie.

PS. Czy masz swój sposób szybkiego reagowania na wenę? Oczywiście taką, która dotyczy nie tylko pisania, ale wszelkiego działania w ogóle.

Leave a comment

Bez slamu już, ani rusz.

Człowiek się lekko uzależnia. Od slamowania. I w tym momencie namawiam wszystkich piszących/słuchających na wybranie się w tym roku na pierwszy slam w najbliższej okolicy. Ze wszech miar - warto. To zdrowy nawyk. ;)

Korzystam z tych białostockich, bo mam najbliżej ;). Poza tym niesie mnie tu wyjątkowa atmosfera tegoż wydarzenia. I słowa mnie niosą jak żagle. I nie raz zaniosły mnie na ten slam i doniosły do finału. I choć nie postarały się jakoś bardziej, to jestem zadowolona:). Było pięknie.

Publiczne odsłanianie własnej wrażliwości wierszem ma moc

PS. A przy tej okazji powstał hymn slamu, spisywałam go z serwetki i oddałam w dobre ręce.

Tu - jest dotychczasowa opowieść o tych cyklicznych szaleństwach / film Bożeny Bednarek. Kolejne odsłony z slamowe już są w fazie planowania!

𝗣𝗼𝗲𝘇𝗷𝗮 𝘄𝗰𝗮𝗹𝗲 𝗻𝗶𝗲 𝗯𝗹𝗲𝗱𝗻𝗶𝗲 𝘄 𝗼𝗯𝗹𝗶𝗰𝘇𝘂 𝘁𝘇𝘄. 𝘄𝘀𝗽𝗼́ł𝗰𝘇𝗲𝘀𝗻𝗼𝘀́𝗰𝗶. 𝗪𝗿𝗲̨𝗰𝘇 𝗽𝗿𝘇𝗲𝗰𝗶𝘄𝗻𝗶𝗲! 𝗧𝗿𝘇𝗲𝗯𝗮 𝘁𝘆𝗹𝗸𝗼 𝘁𝗿𝗮𝗳𝗶𝗰́ 𝗻𝗮 𝗹𝘂𝗱𝘇𝗶, 𝗸𝘁𝗼́𝗿𝘇𝘆 𝗷𝗮̨ 𝗽𝗿𝗮𝗸𝘁𝘆𝗸𝘂𝗷𝗮̨!

Bez slamu już, ani rusz, bo jest tu odwaga, wiara w słowo, zabawa, młodość i dojrzałość, trochę przedszkole, a trochę uniwersytet. Kto nigdy nie był na 𝘀𝗹𝗮𝗺𝗶𝗲 - koniecznie powinien to nadrobić!

Slam to taka trochę szansa na wcielenie się w Mickiewicza, który rymował freestylem podczas młodzieńczych biesiad i hulanek. 

Teza "wszyscy jesteśmy twórcami" ma naprawdę solidne podstawy. To nie tylko domena artystów, lecz uniwersalna cecha ludzkiej natury. Każdy ma potencjał do tworzenia, niezależnie od tego, czy wyraża go poprzez sztukę, czy przez codzienne wybory i działania.

Ważne, byśmy byli świadomi tego potencjału i potraktowali go poważnie, aktywnie.

Slam z jego otwartością i bezpośredniością, może stać się wygodnym narzędziem do eksplorowania osobistej kreatywności.

Polecam gorąco!

Miłka