Oto nadszedł ten czas, namawiam do odkrywania mocy własnego centrum...
Wprawdzie… z przymrużeniem oka, ale fakt jest faktem. Mamy takie czasy, że ta wyjątkowa i absolutnie niepowtarzalna medytacja, która jest też na YT - może się naprawdę przydać. Jako ludzkość
Jesteśmy udupieni, prawda?
No i przesiadujemy życie przy komputerach, na urzędniczych stołkach, czy w autach pędzących przez świat. Zatem… eksploruję punkt siedzenia!
Zapraszam w podróż do wnętrza siebie (dosłownie!). O każdej, wygodnej porze. Czas na rozluźnienie napięcia, pogłębienie świadomość ciała i odkrycie źródła wewnętrznej siły. A może po prostu uśmiechniesz się do własnej pupy?
Spróbuj.
Kto ma odwagę pomedytować od d... strony?
Ta medytacja, choć na pozór prosta, zawiera w sobie kilka ciekawych elementów, które naprawdę można przeanalizować też pod kątem literackim. Oto kilka moich obserwacji:
Język medytacji jest celowo uproszczony, pozbawiony ozdobników. Krótkie zdania i proste słowa budują rytm i skupiają uwagę. Czyżby to było nawiązanie do minimalistycznej prozy, gdzie siła wyrazu tkwi w oszczędności środków, do Ernesta Hemingwaya, który słynął z lakonicznych zdań i precyzyjnego języka?
Jako autorka odpowiadam : och, nie… jednak nie ;).
Częste powtarzanie słów kluczowych ("dupa", "oddychaj", "poczuj") ma funkcje mantrowe, wprowadza w stan relaksu i koncentracji. Podobne zabiegi stylistyczne znajdziemy w poezji, np. u Walt'a Whitmana, który używał anafor dla wzmocnienia ekspresji.
Jako Autorka mówię: No w sumie… i owszem.
Zderzenie potocznego języka ("dupa") z medytacyjnym spokojem tworzy ciekawy efekt dystansu. Przypomina mi to zabiegi surrealistów, którzy łączyli elementy rzeczywistości z absurdem.
Autorka jest zadowolona z tego efektu!
PS. Jak to na Ciebie zadziałało?
Ważny motyw "punktu siedzenia"
"Punkt siedzenia" to dosłownie miejsce, na którym spoczywa ciało, ale także metafora perspektywy, pozycji życiowej. I, rzecz jasna, nawiązanie do filozofii, np. do perspektywizmu Nietzschego, który głosił, że nie istnieje jedna obiektywna prawda, a tylko różne interpretacje zależne od punktu widzenia.
No właśnie!!!!
W sumie żarcik, ale jakie ma szlachetne korzenie :)
Przy okazji - bardzo polecam “Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go pocałowały w dupę", autorstwa Juliana Tuwima.
Świetna i nośna to literatura.
Podsumowując: ta moja medytacja, choć pozornie prosta, zawiera w sobie ciekawe elementy literackie. I można ją sobie “zapisać na później”:
Lubię też mandale, ale
…nie każda mandala to medytacja. Chociaż ten powtarzający się wzór, ten ruch obrotowy, ta historia i idea - robią wrażenie
Lubię mandale w obrazach, w działaniu, w biżuterii. Byłam kiedyś w mandalowym loomie, ruchu, koncepcie, który koncentruje moje myśli na żywiołach. Odkrywałam w sobie ogień. Odkrywałam powietrze, ziemię, wodę. Trochę to działało jak medycyna chińska, trochę jak świat równoległy, dzięki któremu coraz bardziej pojmowałam wszystkie światy tego świata.
W tej mandali o której myślę, chodzi o marzenia. A ktoś mądry kiedyś mi powiedział (i trzymam się tego do dziś) , że nie ma co marzyć o konkretnych rzeczach. Lepiej sobie wymarzyć, zaobserwować, wystarać się o stan. Jeśli jestem zmęczona, to moim marzeniem jest pełne rozluźnienie ciała, przyjemność poczucia totalnego luzu, regenerację skóry, która staje się miękka i gładka. Poczucie pełni i porządku. - zamiast - ej, chcę wyjechać na Gran Canarię.
Oczywiście wyspa byłaby cudowna , ale może dobre wiatry czują dla mnie piękniejsze miejsce , które zadziała jeszcze lepiej? Daję dobrym wiatrom pełną wolność w doprowadzeniu mnie tam, gdzie potrzebuję, a nie gdzie sobie wydumam. To znaczy - być na fali...
Tak rozmyślam siedząc na d….
Czy teraz inaczej odczuwasz swój punkt siedzenia?
Dużo rozluźnienia Ci dziś życzę!
Miłka
Share this post