Czasem czuję, że śmierć ręcz depcze mi po piętach. Bardziej to czuję, niż widuję. Na szczęście. Chociaż w zasadzie każdy z nas od momentu urodzenia, albo i wcześniej - sunie w stronę śmierci. Dokładnie na to spotkanie.
Kiedy w tej chwili o nich myślę, to pojawia się ta postać - czarnoskóra, empatyczną siostrę Sandmana, ponurego władcy krainy snów.
Skądinąd bardzo ciekaw serial, trochę nierówny, za to nieodmiennie inspirujący. Po każdym odcinku zaliczam sobie malutką rozkminę o mocy kreacji, o świecie wyobraźni, o piekle i o śmierci także. W różnych proporcjach. Na Netfliksie można wskoczyć w tę opowieść, jeśli ktoś takie lubi.
Moje zderzenie ze śmiercią,
z magią czasu żałoby, z ciszą po wewnętrznej burzy, z okresem który wiele w środku zmienia - zdarzyło się po śmierci Taty. Dosłownie ze dwa miesiące przed tym wydarzeniem, nagrałam z Wojtkiem Bura taką opowieść. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że uspakajam tą samą siebie, którą będę za te dwa miesiące.
“Piękna śmierć” jest wyznaniem miłości, jest szukaniem porozumienia z odchodzeniem, jest takim wzruszającym, ale subtelnym wyznaniem. Poza wszystkim innym mamy na tym świecie teraz taki czas, w którym chyba każdy doświadczył śmierci ważnej dla siebie osoby. Znika też pokolenie ludzi, którzy tworzyli nam tę rzeczywistość, którą właśnie zmieniamy, zatem… niech to za każdym razem będzie łagodna chwila, jak … ta piosenka.
Przy okazji - to druga piosenka z projektu: "Porcja świata" na spotify , taka próba dialogu ze śmiercią, ale nie negocjacji! Nie jest smutna, nie jest gniewna - to piosenka spokojnego pogodzenia, i gdyby nie tytuł - spokojnie można by pomyśleć, że to kolejny kawałek o miłości. I... to też będzie dobra interpretacja.
Generalnie ćwiczę…
oswajanie śmierci.
Do tego (także do tego) służy literatura. Pozwólcie, że się podcytuję nieco ;)
1.
"– Nie przejmuj się. Jest nas więcej. – Nieżyjących carów? – W ogóle – przykucnął przy mnie – wędrujących istot, które kiedyś były jakimiś ludźmi." - cytat z "9 mgnień cara" przypomina, że śmierć nie jest końcem istnienia, lecz transformacją w inną formę. Bohater spotyka istoty, które kiedyś żyły, ale teraz wędrują, co podważa tradycyjne wyobrażenie o śmierci.
2.
"Zatem obiecał mi, że po śmierci sama zobaczę, jak subtelny potrafi być świat brzmień. Podobno niesłychanie. I polubię operę, choć to odległe." - "9 mgnień cara" - śmierć przedstawiona jako okazja do doświadczenia czegoś nowego i zaskakującego. Obietnica zobaczenia "subtelnego świata brzmień" na mnie działa, a na Ciebie? :)
Jak i czym mierzy sprawy ostateczne?
Czy tak jak ja - poprzez pryzmat doświadczenia i emocji?
Strach, żal, tęsknota, a nawet humor są sposobem na mierzenie się z ostatecznością. Naprawdę. Emocje, ale nie te dramatyczne, tylko łagodnie wyśrodkowane i stabilne, a tym co łączy ludzi w obliczu śmierci i co pozwala im iść dalej. Tworzyć życie.
U mnie znaczenie ma codzienność. Szerokopojęta. Codzienność budząca sens i niosąca pocieszenie. Śmierć nie oddziela d życia, ale raczej skłania do jego doceniania.
Aha, a cała to opowieść, to przez to, że właśnie umarł świetny pisarz i ciekawy człowiek , autor książki przez pryzmat której czasem patrzę i na śmierć, i na codzienność. Marcin Wicha autor „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, książki - magii, o której kiedyś rozmawialiśmy podczas białostockiego festiwalu.
W "Rzeczch, których nie wyrzuciłem" Autor pisał: „Kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić. Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazka czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo – byli tacy albo śmacy. Teraz możemy podsumować całą tę szarpaninę. Rozplątać niekonsekwencje. Postawić kropkę. Wpisać wynik”
Finalnie
po prostu ślę Ci serdeczności (póki czas, póki mogę :)
Miłka
Share this post