Playback speed
×
Share post
Share post at current time
0:00
/
0:00
Transcript

Smak, mózg i trochę magii – neurogastronomia dla każdego

Czy dbasz o swój smak? Jak ugryźć zimę w Rzymie?

Czy myślisz czasem o tym, dlaczego niektóre potrawy potrafią przenosić człowieka w czasie i przestrzeni? To nie magia, to neurogastronomia! (co za czasy! :)

Przygotuj kubki smakowe, bo dziś zanurzamy się w świat nauki o jedzeniu. Przygotuj się na podanie na tacy kilku inspirujących wątków.

Bo w zasadzie — wszelkie ludzkie działania warte są dogłębnego badania.

jedzenie oczami... to takie pierwszy etap wiadomego spożycia.

Pamiętacie smak babcinych pierogów? Neurogastronomia tłumaczy, dlaczego ten smak tak mocno utkwił nam w pamięci. Okazuje się, że jedzenie to nie tylko zaspokojenie głodu, ale też podróż w czasie i przestrzeni, w elastycznych ramach umysłu. Dzięki smakom i ich konotacjom - możemy przenieść się do czasów dzieciństwa, poczuć ten wakacyjny vibe, czy przypomnieć sobie różne, ważne momenty z życia. Czyż nie jest fascynujące, że coś tak prostego jak jedzenie może mieć tak głęboki wpływ na nasze emocje i wspomnienia?

Czy smak może wpływać na nasze nastroje?

O, tak! Spróbuj zrobić to samo danie w różnych warunkach i zobacz, jak to wpłynie na jego smak. I na nastrój jedzących i gotujących. Może dodaj do przepisu nowy składnik lub zmień sposób podania? Jak CI jest przed? Jak po?

Praktykuj neurogastronomię. :)

Neurogastronomia to jak podróż kulinarna w głąb mózgu. To odkrywanie nowych smaków, zapachów i doznań, które otwierają drzwi do nieznanego świata. Do znanego zresztą — też, wiadomo.

To szukanie punktów odniesienia, ale i tak chodzi o moc smaku. Jak dla mnie — to jest mega rozwojowe. Jeśli komuś się wydaje, że fizyka kwantowa pozwala dedukcji skręcać w podejrzane dzielnice – to radzę: owszem, idź tam. To będzie niesamowita wycieczka. Po inne smaki.

Smak - smak smak pozostaje po spotkaniach. Niesmak czasem, albo słodkie drżenie w sercu. Różnie. Smaki są jak kotwice dla łodzi z żywymi wspomnieniami, tymi kapsułami czasu:

Jesz i wiesz. Jesz i czujesz.

Do dziś silnie reaguję na mieszkania, które pachną tak, jakby właśnie moja Babcia robiła tu swoje flagowe ciasteczka. Orzechowe. Nigdy nie zapytałam o przepis. Żal. Więc staję w cudzych drzwiach i zaciągam się głęboko.

Smak łączy antropologię i neurologię, psychologię, biochemię, bromatologię, biologię molekularną (receptory smaki i węchu).

A Twój smak gdzie Cię prowadzi? Do kogo?

mnie prowadzi tu. dokładnie.

Rozwój neurogastronomii zarówno z naukowego, jak i zdrowotnego punktu widzenia - to bardzo sensowna sprawa.

Samo ojęcie po raz pierwszy zostało wprowadzone do świata nauki przez profesora Gordona M. Shepherda w 2006 roku! Pojawiło się w artykule opublikowanym w czasopiśmie „Nature”. A 6 lat po tym wydarzeniu Shepherd wydał książkę „Neurogastronomy: how the brain creates flavor and why it matters”. Podczas badań skupiał się na zagadnieniach, które były związane ze zmysłem węchu i pracował na modelach zwierzęcych. Dzięki temu udało mu się zauważyć wiele praw, którymi rządzi się odczuwanie smaku. A potem - nauka poszła dalej i nie poszła w las.

Generalnie - odczuwanie smaku jest zjawiskiem subiektywnym i zależy m.in. od  rodzaju, składu, struktury, sposobu przygotowania żywności; od  zmian chemicznych i fizycznych produktów, które się gotuje. Dlatego, badając to zjawisko, naukowcy zajmujący się neurogastronomią współpracują ze specjalistami z dziedziny gastronomii molekularnej. Kuchnia molekularna stanowi część gastronomii molekularnej i zajmuje się technologią przetwarzania żywności i częściowo sztuką jej prezentacji.

Uff. Tyle światów i odkryć do ogarnięcia. Wystarczy jeden świadomy, uważny kęs, żeby się zaczęło… :)

Przy okazji polecam fragment "W stronę Swanna" Prousta, ten z ciastkami - magdalenkami. Bbadam ti en aspekt smaku... przy każdej możliwej okazji.

W pierwszej części powieści Prousta, znajduje się taki oto cudowny fragment:

(...) matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem (...) machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz (...). Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna (...). Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty (...). I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.(...)

To jest taka zachęta do potraktowania kulinariów w sposób wyjątkowy.

A przy okazji: można do tego osobistego badania smaków dodać scenografię Rzymu! Namawiam! :) Można wymyślić sobie inne punkty odniesienia.

A ta rozmowa niech będzie szeroko pojętą inspiracją. Dla mnie była. Do teraz czuję głód. Głód ciekawego menu. Głód podróży. Nawet małej. Niekoniecznie tam... Ale koniecznie z Basią ;) basiakaminska.pl

O tym gdzie i dlaczego zjeść rzymskie przysmaki opowiada tutaj:

krótko o lecie, bo przecie...

Hej, drodzy czytelnicy, jakie macie kulinarne wspomnienia?

Leave a comment

Zatem wszystkiego smacznego!

Uściski

Miłka